1b w Białce Tatrzańskiej (1-6 lutego 2014)
Nasza wycieczka w góry zaczęła się bardzo sympatycznie. Dziecięcy wagon wzbudził wiele pozytywnych emocji, przy czym podróż minęła, mimo swej długości szybko i przyjemnie. Do ośrodka dotarliśmy głodni nart i stoków, ale również wspólnego odpoczynku i śmiechu. Na początku co po niektóre pokoje zmieniały właścicieli, gdyż łazienka w pokoju lub poza nim stwarza problem. Już pierwszego dnia mieliśmy okazję zobaczyć stoki, a następnego ranka ruszyliśmy po sprzęt. Standardowy podział na grupę zaawansowanych i tych, którzy z narciarstwem wiele do czynienia nie mieli. Z dnia na dzień wszyscy pokonywali stok coraz pewniej, czerpiąc z tego wiele radości. Codziennie towarzyszyło nam wiele śmiechu, nie obyło się bez komicznych sytuacji. Nie mogliśmy narzekać na zbyt mało zajęć czy nudę. Niejednokrotnie skręt tułowia lub szyi wywoływał jęki po „walce” na stoku.
Ostatniego dnia czekały nas inne atrakcje, już nie związane za śniegiem. Pojechaliśmy do Krakowa. Zwiedziliśmy Stare Miasto i podziwialiśmy wnętrza muzeum Uniwersytetu Jagiellońsiego. Po tym nadszedł czas na powrót do Warszawy.
Wyjazd był bardzo udany, mogliśmy spędzić ze sobą dużo czasu i zyskać wiele nowych umiejętności. Będziemy go mile wspominać i z niecierpliwością czekać na następny taki obóz.
1f w Białce
Wyjazd rozpoczął się z samego rana 8 lutego. Podróż przebiegła względnie spokojnie. Większość osób odsypiała wczesną pobudkę, inni próbowali znaleźć dla siebie jakieś zajęcie. W pensjonacie pojawiliśmy się już w porze obiadu i mieliśmy okazję skosztować pysznych potraw przygotowanych przez nasze gospodynie. Wieczorem ruszyliśmy wypożyczyć sprzęt narciarski i zwiedzić okolicę, której pejzaż zachwycił chyba wszystkich bez wyjątku. Oczywiście, nie obeszło się bez masowego zakupu miejscowej specjalności – oscypków. Następnego dnia, z samego rana wyruszyliśmy na stok. Większość z nas dopiero uczyła się jeździć na nartach/snowboardzie, więc dla nich kilka pierwszych godzin było ciężkich. Natomiast dla całej reszty, która obserwowała ich zmagania, była to niezła zabawa. Stanowczo należy wspomnieć o instruktorze snowboardu, który nieustępliwie próbował nauczyć dziewczyny czegoś więcej niż zsuwania się ze stoku. Do ośrodka wróciliśmy pod wieczór, zmęczeni, ale w dobrych nastrojach, które jeszcze bardziej poprawiły się po pysznym obiedzie i deserze. Wieczorem czekały nas pierwsze zajęcia…
Kolejne dni mijały w podobnym rytmie. Wstawaliśmy rano, szliśmy na stok, szlifowaliśmy swoje umiejętności, wracaliśmy do ośrodka i uczyliśmy się chemii oraz biologii, a w nocy …. Odsypialiśmy. Kryzysowego trzeciego dnia zjazdów odwiedziliśmy pobliskie termy, aby dać odpocząć naszym mięśniom podczas zabawy na zjeżdżalniach, zapasach w basenie, wzajemnym podtapianiu, wrzucaniu w wiry wodne czy tarzaniu się w śniegu. Dni mijały szybko i zanim zdążyliśmy się zorientować, nadszedł dzień powrotu. Z wielkim żalem opuściliśmy pensjonat „ u Śmiałka” i rozpoczęliśmy podróż do Warszawy. Sądzę, że wszyscy możemy zaliczyć wyjazd do udanych. Odpoczęliśmy, zacieśniliśmy więzi, zdobyliśmy nowe umiejętności, a przede wszystkim poszerzyliśmy swoją wiedzę.
Aleksandra Koper IF